Węgierskie słowo
Karácsony (czyt. Koraczoń) odnosi się do Swięta Bożego Narodzenia, czyli
rocznicy urodzin Jezusa. Ale dokładnie nie wiadomo, co to słowo oznacza, skąd
pochodzi. Sprawdzając etymologię słowa „Karácsony” znalazłam kilka teorii jego
pochodzenia, zgodnie z jedną z nich zapożyczone jest z jednego z bułgarskich dialektów, w którym kracsun oznacza przesilenie zimowe, czyli najkrótszy dzień
roku.
A jak Węgrzy obchodzą Boże Narodzenie?
W sumie podobnie, jak w Polsce – są dni wolne od pracy,
choinka, prezenty, w supermarketach już w listopadzie uświadamia się nam, że
idą święta!
Więcej mówi się o miłości, niesieniu pomocy biedniejszym.
W kościołach na wieńcu adwentowym co niedziela zapalana jest
kolejna świeczka, jest też szopka betlejemska, a ulice i domy ozdabione są
świecącymi lampkami.
Przez długie lata nie mogłam przyzwyczaić się, że na
Węgrzech nie ma zwyczaju dzielenia się opłatkiem. Radziłam sobie w ten sposób,
że moja polska rodzina przysyłała mi opłatek pocztą.
Na Węgrzech Mikołaj przychodzi do dzieci 6-go grudnia. Poprzedniego
wieczora dzieci myją swoje zimowe buty, czyste ustawiają na parapecie, a
następnego ranka znajdują w nich prezenty. W szkole, przedszkolu każde dziecko
dostaje paczuszkę od Mikołaja:
A w święta prezenty przynosi tu… Jezusek! No z tym absolunie nie mogłam się pogodzić! Moje dzieci znały więc prawdę – one dostawały pod choinkę 24-go grudnia prezenty od Mikołaja, a nie od Jezuska! Raz nawet przyszedł do nich osobiście, żeby nie było żadnych wątpliwości :).
Na Węgrzech przed świętami piecze się pierniki, unoszący się w kuchni zapach nie pozostawia żadnych
wątpliwości – mamy świąteczny nastrój!
Co jeszcze? Kolend Węgrzy mają dużo mniej, niż my w Polsce. Posłuchajmy kolendy „Cicha noc” po węgiersku, ale przedtem chciałabym życzyć wszystkim Wesołych Swiąt! - Boldog Karácsonyt! Vera Tóth - Csendes éj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz